piątek, 31 sierpnia 2012

CZARNY PIĄTEK

Można mieć dość... Można w bezsilnej złości położyć się i próbować uspokoić skołatane nerwy. Można zaaplikować sobie ziółka po wielogodzinnej nerwówce przed komputerem. Można zepsuć sobie radość spotkania, kina, relaksu... Można jechać do domu zastanawiając się czy w poniedziałek jeszcze będzie się miało do czego wracać... Można... Tylko po co... Czasami jestem bezsilna, zrezygnowana, zniechęcona. Po kolejnej awanturze, po wyrzuceniu z siebie potoku przekleństw, po doświadczeniu kolejnej głupoty, chamstwa i tego, że przecież mimo poświecenia i lojalności jestem tam nikim... A potem przychodzą myśli... Kredyt, stała pensja, zabezpieczenie... Tylko czasami mam wrażenie, że mogłabym wszystko to mieć w inny sposób. Gdzie są te poprzednie cudowne lata. Tak ciężko doświadczać tego wszystkiego teraz, pamiętając jak było kiedyś...

Nigdy nie polubię Warszawiaków. No może z niewielkimi wyjątkami.

JESIENNIE

Dziś/Wczoraj była piękna pełnia. A ja pierwszy raz tego lata poczułam zapach jesieni. Taki prawdziwy mocny, namokłych liści, ogniska i grzybów. Wystarczyło tylko wybrać się na rowerową przejażdżkę. Kilka kilometrów za mną, jest satysfakcja, ale i lekka melancholia, że to już..., że lato niemalże przeminęło. A ja jakoś nie zdążyłam się nim nacieszyć.


czwartek, 30 sierpnia 2012

WOW

To ja poproszę więcej takich prezentacji:) Na pewno konferencje byłyby bogate w żywsze emocje. Tutaj niezwykła promocja Sztokholmu.



RZYM ALLENA

Nie wypalił... Przynajmniej w moim odczuciu. Pierwszy raz byłam chyba tak rozczarowana filmem, po którym wiele sobie obiecywałam. I choć ujęcia piękne, rzymskie knajpki, uliczki
i zabytki przyciągające, to jednak fabuła bez fabuły. Kilka oderwanych historyjek, jedne lepsze, inne zupełnie nie wiem po co i dlaczego, nuda i wyczekiwanie do końca. Kilka osób wyszło jeszcze zanim salę rozświetliły lampy.

Mam wrażenie, że formula "piękne miasto - historia o miłości i będą tłumy" już się przejadła. Przynajmniej mnie. I o ile "O północy w Paryżu" zaintrygowało czymś nowym, pomysłem i świeżością, o tyle "Zakochani w Rzymie" mnie przynajmniej nie ujęli. I choć pewnie miłośnicy Allena teraz się na mnie złoszczą nic nie poradzę. Nuda, powtarzalność i brak pomysłu. A miało być tak pięknie...



środa, 29 sierpnia 2012

MIEJSCE SZCZEGÓLNE

Na dole duży salon połączony z cudownym ogrodem zimowym, kuchnia nowoczesna, ale ciepła, rodzinna. Pokój dla gości lub w przyszłości Rodziców... Wyjście na taras - drewniany,
z desek, wiklinowe fotele i kamienna misa jako palenisko. Na górze pracownia - malarska
i komputerowa, pokoje dla dzieci, sypialnia i garderoba. Do tego łazienki, garaż, piwnice
i spiżarnia, bo przecież gdzieś trzeba przechowywać słoiczki z przetworami. A wokół piękny, trochę tajemniczy ogród, drzewka owocowe, pnące róże i słoneczniki, warzywa i owoce.
I choć wizje różnorodne, choć moje poczucie wciąż jeszcze niedostatecznych zasobów wymusza stonowanie w rozmachu i formie, choć metry kwadratowe, telewizor w pracowni, czy garaż na 3 samochody przyjmuję ze sceptycyzmem, to jednak zabawa w zaplanowanie domu marzeń wyjątkowo mi się podoba.

A przecież jeszcze miejsce ważne, z dala od miasta, ale na tyle blisko, żeby można było pojechać do kina, pracy czy szkoły. Blisko przyrody, najlepiej w pobliżu dużych, starych drzew. I klimat... żeby wszyscy chcieli tam wracać, czuli się swobodnie, rodzinnie, nie przeszkadzali sobie, ale spędzali ze sobą czas.

I tu dochodzimy do sedna... Nie dom jest ważny, nie ściany, metry i wystrój, nie designerskie czerwone krzesło, kafle na podłodze, czy akcent kolorystyczny na ścianie... Ważna jest rodzina, która ma w nim mieszkać, miłość, która ma go tworzyć...

I o tym marzę najbardziej. A mój dom marzeń? Będzie taki lub inny, ale nie mój - NASZ.



wtorek, 28 sierpnia 2012

ULICE

Wybrałam się dziś na krótki spacer. Idąc alejką mimochodem usłyszałam kłótnię dwóch małych chłopców.

-Ty bąkojadzie, jedz swoje włosy!

Oniemiałam... Pierwsza zasłyszana kłótnia, w której nie było przekleństw, a na dodatek brzmiało to tak dziwnie, że aż się roześmiałam. Nie moja epoka;)

Wieczór zakończę serią ulicznych zdjęć Adde Adesokan'a. Tworzy wyjątkowe, interesujące tryptyki... Takie niecodzienne spojrzenie na ludzi.Mnie się podoba, a Wam?











poniedziałek, 27 sierpnia 2012

PONIEDZIAŁKOWY ENTUZJAZM

Tytuł mówi sam za siebie... Po całej nocy koszmarnych snów ciężko było w ogóle wstać, nie mówiąc o wykrzesaniu z siebie entuzjazmu do pracy. Czasem zastanawia mnie dlaczego w poniedziałki jest aż tak ciężko;) Skoro w weekend "teoretycznie" tylko się odpoczywa.

Poniżej znaleziony na fb model;) Mac-maniaków nie brakuje. Autor: Milos Paripovic




Tak jakoś nawiązało mi się do poniedziałku...

sobota, 25 sierpnia 2012

...

A na dobranoc historia o miłości z przymrużeniem oka;)


WEEKEND

A miał być piękny, słoneczny i w plenerze. Zostaje rowerowy plan, mroczna strona mocy książkowej (czyli powrót do wampirzych klimatów) i kilka dobrych filmów. No i oczywiście Kopciuszkowe zajęcia sobotnie. Może przynajmniej będzie chwila na pobuszowanie w poszukiwaniu ciekawych graficznych inspiracji. Jesiennie...

czwartek, 23 sierpnia 2012

SPOTKANIE

Wieczór u D. i M. upłynął niezwykle przyjemnie i dość szybko. Tematów wiele - począwszy od pracy i planów biznesowych, poprzez niemowlaki, smoczki, kocyki itp. (z racji dodatkowej obecności naszej przyjaciółki, która jest w 7 miesiącu ciąży), a skończywszy na wizjach życia na wsi i prowadzenia gospodarstwa agroturystycznego. Po raz pierwszy D. wydała mi się jakaś zmęczona. Zawsze była dla mnie wzorem, na każdym spotkaniu modnie ubrana,
z designerską fryzurą i zawsze pomalowanymi paznokciami, zadziwiała umiejętnym połączeniem prawdziwie charyzmatycznej bizneswoman z matką małej L..

A dziś w warunkach domowych przyznała, że to wszystko już ją męczy, że projektowanie nie sprawia już takiej frajdy. I pierwszy raz dostrzegłam w niej bardziej normalną kobietę, matkę, niż niedościgniony wzór projektanta. Wychodzi jej to godzenie obowiązków wzorowo, ale pierwszy raz chyba zauważyłam, że bywa też po prostu zmęczona. Tak wiele musi udźwignąć kobieta decydująca się, oprócz wychowania córeczki, prowadzić własny biznes. Wiele we mnie podziwu dla niej.

Muszę ich częściej odwiedzać, bo w ich towarzystwie człowiek znajduje jakieś natchnienie w sobie, napęd do działania, tworzenia, realizowania siebie. I mimo, ze dzisiaj może wydawać się, że brakowało trochę entuzjazmu do działania, to jednak dla mnie zawsze będą inspirującym małżeństwem - ludzi, od których jeszcze wiele mogę się nauczyć.

B{OO}BS

Moja Babcia zmarła na raka piersi. Nigdy jej nie poznałam i może ten fakt sprawia, że popieram wszelkie akcje związane z profilaktyką antyrakową. Szukając inspiracji graficznych trafiłam na starszą już kampanię agencji DDB Worldwide z Singapuru. Pomysł wyjątkowo trafiony - użycie body paintingu, by zwrócić uwagę na konieczność badania piersi. Dla mnie boomba:)





środa, 22 sierpnia 2012

A GDYBYŚ MÓGŁ ODMIENIĆ SWÓJ LOS...

Niepokorna, zadziorna, szalona, nieidealna i o dziwo po raz pierwszy bez księciunia. Merida. Bohaterka, która polubiłam już od pierwszej chwili. Nie tylko za burzę rudych loków, ale za charakterek, którego czasem brak Disneyowskim księżniczkom.

To właśnie zawsze chciałam robić...Takie produkcje dla dzieci. Tak idealne, na tak wysokim poziomie, który doszedł do miejsca, gdzie nie ma już niczego do zarzucenia. Perfekcja obrazu, ciekawa historia z morałem i bohaterka, która nosi cechy niejednej z nas. I wiara, że zawsze warto walczyć o siebie.

Film Merida Waleczna uważam za naprawdę udany i polecam małym i dużym.



RUDA 
Dzisiejszy wieczór zapowiada się wyjątkowo miło. W planach wyprawa na "Meridę Waleczną", czyli nową produkcję studia Disney i Pixar. Zwiastuny obiecują niezłą zabawę i na to liczę. Recenzja tuż po powrocie:)

 

wtorek, 21 sierpnia 2012

DAWNO, DAWNO TEMU...

A gdyby tak "dawno" zmienić na "teraz"? Gdyby księżniczki żyły w naszych współczesnych czasach, czy nadal byłyby księżniczkami? Ciekawą wizję bajkowych postaci podsuwa nam Dina Goldstein. Jej Kopciuszek staje się alkoholiczką, Czerwony Kapturek ma spora nadwagę, Roszpunka traci włosy wskutek chemioterapii, a Bella przechodzi kolejne operacje plastyczne, byle tylko zawsze pozostać Piękną. Współczesnym kobietom nie jest łatwo;) Szukałam wersji w męskim wykonaniu, ale niestety nie znalazłam. Nasi Książęta chyba dobrze się mają w XXI wieku;)










poniedziałek, 20 sierpnia 2012

I PO URLOPIE

Wróciłam... Ależ tu pusto mimo obecności nowej dziewczyny na praktyce i wszystkich grafików w komplecie. Brak M. jakiś wyczuwalny bardziej. Gorąco, nudno i o dziwo spokojnie. Organizuję sobie spotkania na ten tydzień. Sporo tego. Cieszy zaproszenie do D. i M. - małżeństwa moich pierwszych współpracowników. Coraz częściej łapię się na tym, że spotkania z ludźmi, którzy najmocniej kojarzą mi się z początkowym okresem pracy w firmie sprawiają mi najwięcej radości. Tęsknię za tym lepszym czasem. Robię się zbyt sentymentalna ostatnio. Zupełnie jak nie ja.

niedziela, 19 sierpnia 2012

POWROTY...

Kończy się mój urlop. Jeszcze tylko kilka godzin dnia, kilka godzin snu i rano znów wsiądę do samochodu, przyjadę do pracy i zajmę moje stare miejsce. Znów skupię się przed komputerem na 8 długich godzin. Wtopię się w tłum, ze swoimi myślami tak dalekimi od tego miejsca... Słońce znów będzie wpadało przez szybę, koledzy znów będą żartowali, a jednak jakoś nie tęskniłam. Praca jest dużą częścią mojego życia, zbyt dużą, ale potrzebowałam tych dwóch tygodni, żeby uświadomić sobie jak bardzo mnie to już zmęczyło. Tak dobrze było zmienić otoczenie, przeczytać te wszystkie ulubione książki, obejrzeć kilka naprawdę niezłych filmów, odkurzyć rower, iść na basen i pozwiedzać kawałek Polski.

Ostatnio myślę dość często o tym, co by było gdybym trochę inaczej pokierowała swoim życiem w pewnych momentach. I choć lubię miejsce, w którym teraz jestem, siebie z tego okresu, to ciągle jakaś pustka we mnie, którą trudno wypełnić pracą, obowiązkami, przyjaciółmi... W oczekiwaniu na coś co może nigdy się nie wydarzy, z głową pełną marzeń, we własnej przestrzeni, do której niechętnie wpuszczam kogoś z zewnątrz. Inność. Jestem inna. Może dlatego tak ciężko znów przybrać maskę i ponownie wejść w rytm.



sobota, 18 sierpnia 2012

KOBIECY PUNKT WIDZENIA

Jakiś czas temu znalazłam w sieci obrazy Nicoletty Ceccoli. Ta niezwykła artystka mieszka i pracuje w San Marino. Ilustruje głównie bajki dla dzieci tworząc ciekawe surrealistyczne obrazy. Klimat troszeczkę z Alicji w Krainie Czarów z odrobiną Salvadora Dali. Przyciągające spojrzenie, inne... Trochę o samotności - czy taka jest właśnie Nicoletta?










piątek, 17 sierpnia 2012

... 

 

Dla M. - długo przygotowywana niespodzianka

Coś się kończy... Będzie inaczej to już wiem od dawna. Szkoda. Ludzi, wydarzeń, atmosfery, miejsca. Niespodzianka okazała się chyba zaskoczeniem i tak miało być. Nie lubię pożegnań w tłumie...

czwartek, 16 sierpnia 2012

CHODŹ, POMALUJ MÓJ ŚWIAT...

Jest sobie taki pan Leonid Afremov białorusko-żydowski impresjonista. Tworzy głownie nożami malarskimi i olejami. Bawi się kolorem w całej jego palecie i za to go lubię. Rozwinął swoją wyjątkową technikę, jest rozpoznawany na całym świecie i mimo, że nie do końca można akceptować i podziwiać taki akurat nurt w sztuce chciałam dziś o nim wspomnieć. Wielki plus za te barwy rozjaśniające szarą rzeczywistość.














środa, 15 sierpnia 2012

WIEK NIE MA ZNACZENIA

Niedawno obejrzałam dobry film. Znany już pewnie wszystkim, a jednak wciąż niedostępny w dużych kinach. Prawdziwie o życiu - o tym, że niezależnie od wieku, warto mieć marzenia, realizować je i żyć pełnią każdego dnia. Wbrew zapowiedziom to nie tylko komedia, ale czasem smutna rzeczywistość ludzi dojrzałych. Pięknie pokazane w tle Indie, humor i mistrzowska obsada. Polecam z całą pewnością.

 

wtorek, 14 sierpnia 2012

TWÓRCZO NA SZLAKU

W trakcie mojej wakacyjnej wyprawy nie zabrakło oczywiście ciekawostek graficzno-artystycznych. Jedną z nich było przestrzenne malowidło 3d Moc Żywiołów. Ta stosunkowo niedawno ukończona atrakcja wizualna znajduje się w Niedzicy na tamie zbiornika czorsztyńskiego. Autorami są Ryszard Paprocki i Zbigniew Wojkowski. Całość ma 34 metry długości, a najlepszy efekt obserwacji i uzyskania dobrego zdjęcia osiąga się stojąc w ściśle określonych miejscach.


Kolejnym ciekawym elementem był dla mnie żyrandol w pijalni wód w Szczawnicy. Lubię ciekawe formy lamp i żyrandoli, załamania światła i blask rzucany przez kryształowe elementy. I choć w domu raczej nigdy nie skusiłabym sie na tego rodzaju ozdobę w skromnej pijalni wód, pośród niezwyklej leczniczej atmosfery ten obiekt wydał mi się godny utrwalenia.


Spacerując uliczkami i szlakami wielokrotnie napotkałam różnorodne formy informacji w postaci znaków i tablic. Jedne mniej, inne bardziej czytelne. Do mnie przemawiały najbardziej obrazkowe;) No i szyld z zezowatym Sobieskim również zasłużył na miejsce na blogu. :)




Na koniec odrobina sztuki ludowej, którą w wydaniu góralskim uwielbiam, czasem w całej swej lekkiej kiczowatości, ale jednak z potrzeby serca.


I kawiarenka Galicja w samym centrum Wadowic. Klimatyczna, pełna pięknych obrazów i starych przedmiotów z duszą, gdzie mozna oprzeć plecy o stary piec kaflowy, napić sie dobrej kawy w pięknych porcelanowych filiżankach i zjeść najlepsze papieskie kremówki pochylając się nad ciekawą lekturą. Polecam. 




 

Za jakość zdjęć przepraszam, ale towarzyszył mi niestety tylko mały kompaktowy aparat.