RÓŻNICE
Słucham ostatnio często znajomych opowiadających o konfliktach międzypokoleniowych.
Pojawiają się rozmaite: na linii dziecko-rodzic, koleżanka 30 latka- koleżanka 22 latka,
czy choćby współpracownicy stara gwardia-młoda krew.
Zaskakujące jak często parę lat może być przepaścią.
Rodzice E. naciskający na zmianę jej stylu życia, posiadanie dzieci,wytykający jej pogoń za pieniędzmi, karierą i tym, co w życiu właściwie nie jest ważne, nie rozumiejący, że dzieci nie ma się na zawołanie, a do założenia rodziny trzeba dojrzeć.
Koleżanka 22 latka dziwiąca się 30-letniej znajomej, że ona jeszcze czyta książki. Kto w tych czasach jeszcze coś czyta? Przecież można obejrzeć, po co poświęcać godziny na jakieś nikomu niepotrzebne książki.
Nowe zasady współpracy, teamy kreatywne - bo przecież tak się teraz pracuje, szybko, dynamicznie, na akord, jakość? Ale jaka jakość. Przecież liczą się zyski. Po co poświęcać się dla czegoś, co przecież nie przynosi odzwierciedlenia zero-jedynkowego.
Różnice... Tkwią jak zadra między nami, sprawiają, że ciężko nam się porozumieć, że wolimy uciec w towarzystwo ludzi, którzy rozumieją, pamiętają,żyją podobnie. Czasem te różnice wręcz powodują, że nie chce nam się nawiązywać nowych znajomości.
Nigdy nie miałam problemów z porozumieniem się z Rodzicami, nie wypytywali o wszystko, zostawiają mi margines wolności i własnego życia. Może to kwestia ustalenia zasad. Mam za to problem z młodymi ludźmi, coraz młodszymi współpracownikami, którzy na wszystko już patrzą przez pryzmat szybkiej kariery i łatwych pieniędzy. Mam to szczęście, że jest ich jeszcze niewielu. Czasem podczas różnych spotkań, które gromadzą szersze grono osób, w rozmaitym przedziale wiekowym na chwilę zawieszam się gdzieś w przestrzeni myśli, obserwując, słuchając i tylko przez chwilę przez głowę przebiega pytanie "co ja tutaj robię"... Przypomina mi się wtedy rozmowa z M. o przemijającym pokoleniu. I znów muszę przyznać mu rację. Różnice czasem bywają nie do pogodzenia.