czwartek, 28 sierpnia 2014

WCZESNA JESIEŃ CZY PÓŹNE LATO?

Wciąż się zastanawiam, czy to już? Ciężko zaakceptować fakt, że lato odchodzi jakoś zbyt szybko. Nie zdążyłam się nim nacieszyć tutaj w Polsce. Niemniej jednak jest pięknie. Przynajmniej dzisiaj:) Inspiracje w terenie.





















sobota, 23 sierpnia 2014

Καλημέρα, είσαι καλά? [DZIEN DOBRY, JAK SIĘ MACIE?]

Kiedy byłam trochę młodsza moim marzeniem było odwiedzić Grecję. Zobaczyć pokryte białym wapnem domki z niebieskimi dachami, osiołki wspinające się po krętych ścieżkach i drzewka oliwne porastające każdy metr ziemi. Później poznałam Chorwację i moja miłość do Grecji nieco osłabła. Aż tu nagle zamarzyło się mnie i P. spędzenie wakacji na jednej z greckich wysp. I tym sposobem spędziłam tydzień na Korfu. I choć domki pokrywały pomarańczowe dachy, a osiołki widziałam wyłącznie wyhaftowane na ręcznikach, zapałałam miłością szczerą i ogromną do tej przepięknej wyspy.

Ludzie tutaj nie spieszą się z niczym, żyją powoli, z rozmysłem, celebrują posiłki, spędzają długie wieczory w tawernach, a Rodzina to dla nich świętość. Nie przywiązują większej wagi do diet i utrzymywania perfekcyjnej sylwetki, co akurat chyba wychodzi im na dobre, bo kobiety są pełne radości i seksapilu - mimo, że nie należą do wyjątkowo szczupłych. Zresztą zupełnie to dla mnie zrozumiałe, bo ich kuchnia jest wyśmienita. Wyjątkowość zawdzięcza naturalnym, nieprzetworzonym składnikom, często na bieżąco przyrządzanym tuż po zerwaniu lub wyłowieniu. Cudowne ryby w sosie cytrynowym, kalmary, przepyszne muszelki ( które doceniłam dopiero tutaj), bakłażany zapiekane z fetą i sosem pomidorowym, kremowa musaka, souvlaki prosto z grilla, słodka baklawa, idealnie przyrządzona jagnięcina, czy najprostsza grecka sałatka wprawiły mnie w błogostan. Feta i grecki jogurt smakują tutaj zupełnie inaczej niż w Polsce.

Zwiedziliśmy niemal całą wyspę, uczestnicząc w dwóch zorganizowanych wycieczkach - rejsie do błękitnych grot na Paxos i Antipaxos i objazdowej wyprawie dookoła wyspy. Wg legendy błękitne groty powstały kiedy Posejdon zapragnął miejsca, w którym mógłby potajemnie spotykać się z piękną nimfą. Oddzielił wówczas małe błękitne laguny od reszty lądu, tworząc przepiękne groty i tam oddawał się przyjemnościom. Do dziś Grecy uważają, że podstawą dobrego życia jest radość, muzyka, dobre jedzenie, piękne widoki i wspaniały sex. I chyba mają rację;). Wracając z wysepek zatrzymaliśmy się w "małej Wenecji" czyli niewielkim miasteczku Gajos, gdzie spotkałam najzabawniejszego Greka na wyspie, jadłam chyba najlepiej przyrządzone dania i chętnie wróciłabym tam jeszcze wiele razy. A razem z nami płynęły delfiny. Ich widok w naturalnym środowisku wzruszał i cieszył nie tylko mnie. We wszystkich językach, w wielu narodowościach zachwyt brzmi jednak tak samo.:)

Na Corfu warto odwiedzić stolicę wyspy miasteczko Corfu-Kerkira (tak nazywają je mieszkańcy). Pełne krętych uliczek, pozostałości budowli greckich i zieleni nie przypomina w niczym naszych miast. Nie ma tu krzyczących centrów handlowych, są maleńkie sklepiki nastawione na lokalnych wytwórców i rękodzieło. W samym centrum maleńki kościółek zaprasza do oddawania czci Św. Spirydonowi, który jest tu czczonym i uwielbianym patronem wyspy.

Nieco dalej przemieszczamy się do Pałacu Cesarzowej Sisi - Achilionu. O Sisi słyszałam, ale nigdy nie zagłębiłam się w historię jej życia tak jak tutaj. Nasza przewodniczka zainteresowała mnie bardzo opowiadając historię życia Sisi, szczegółowo, tragicznie, romantycznie, wzruszająco i zabawnie. Sam pałac i przypałacowe ogrody warto zobaczyć. Sisi przeniosła tutaj całą grecką mitologię, a posiadając wyjątkowo dobry gust urządziła wszystko tak, aby chciało się tam przebywać godzinami.

Podążając na zachód wyspy dotarliśmy do najpiękniejszej plaży Paleokastritsy, gdzie błękitne zatoki, przejrzysta woda i cudowna roślinność przywodzi na myśl Karaiby i inne rajskie miejsca. A wracając mogliśmy podejrzeć życie mnichów w jednym z najciekawszych monastyrów na wyspie.

Przez cała naszą podróż mieszkaliśmy w niewielkim hotelu Art Debono, prowadzonym przez jedną z greckich rodzin. Rodzinna własność hotelu wpłynęła niewątpliwie na urok tego miejsca, naturalność, dbałość o szczegóły i radosną, swobodną atmosferę. Podczas posiłków towarzyszyła nam w hotelowej restauracji kocia rodzina, której nie przeganiał żaden z pracowników, a turyści wręcz dzielili się z nimi co smaczniejszymi kąskami z własnego talerza.

Oczywiście Grecy mają również swoje dziwactwa jak np. zakaz wrzucania papieru toaletowego do ubikacji. Bezwzględnie. ;) Obok zawsze znajduje się kosz i tam należy wyrzucać zużyty papier (idiotyczne tak, że aż śmieszne). Podobno wynika to ze zbyt wąskich rur kanalizacyjnych. O ile w Polsce po prostu te rury by poszerzono, o tyle Grekom chyba po prostu się nie chce. Wolą wywiesić kartkę o zakazie i już. Co kraj - to obyczaj, jak widać.

Niemniej jednak jestem zachwycona wyspą, jej urokiem, atmosferą, klimatem (42 stopnie;)), zielenią wszechogarniającą (od niemal 300 letnich drzew oliwkowych, po cudowne kwitnące ogrody i zioła pachnące ziołami tak intensywnie, że aż zapiera dech), życzliwością ludzi, pojawiającymi się co krok kotami, niespiesznym życiem i spokojem Greków i tym, jak bardzo wpasowaliśmy się w to wszystko ja i P. przez ten tydzień. Aż żal było wyjeżdżać... Mam nadzieję, że dane mi będzie kiedyś tam wrócić. A teraz będzie duuuuuużo zdjęć:) Zapraszam.