poniedziałek, 26 maja 2014

JAK WIDŁY W POLU...

Stoję. I ni w prawo, ni w lewo. Impas, czy stagnacja wszystko jedno. Czekam, czekam i ciągle czekam. Biurokracja zabija wszelkie przejawy ochoty do działania. Wyobraźnia podsuwa coraz bardziej absurdalne porównania... do biegu gotowa! Od dawna.

piątek, 23 maja 2014

TO BYŁ MAJ...

Pachnący kwiatami, słoneczny, przepiękny dzień. Wczoraj wieczorem zastanawiałam się jak to możliwe, że większość dobrych pomysłów rodzi się w środku nocy. I nie, nie są to wyłącznie "kosmate" fantazje;D. W późnych godzinach nocnych po mojej głowie krąży najwięcej wizji, które mogłabym realizować od razu. Nic więc dziwnego, że ostatnio nie mogę jakoś zwlec się z łóżka o poranku. A dziś miałabym ochotę na długi, wiosenny spacer, niemal letni piknik i bieganie na boso po trawie. Tymczasem wzywa cichy szum laptopa i trochę poprawek do wprowadzenia. Ale później... Zanurkuję w ten przepiękny maj. Jakkolwiek.





Fot. P

środa, 21 maja 2014

NIEZNANICE POZNANE

W ten weekend zawitaliśmy wszyscy do naszej Rodziny, na komunijne zaproszenie córeczki mojego ulubionego Kuzyna. Bardzo miły to był czas obfitujący w:

-mój pierwszy raz za kierownicą Audi (nienależącego do mnie) o 2 w nocy, na pustej nieoświetlonej drodze, gdzie z pobocznych zarośli raz po raz błyskały tajemnicze oczy...;
-45 lat po maturze mojego Taty i Jego świętowanie w głuszy, gdzie zasięgu można było szukać kilometrami. Wielki szok przeżyli poznając się na nowo po 45 latach, a ja oglądając zdjęcia nie mogłam się nadziwić, jak bardzo życie zmienia ludzkie twarze;
-refleksję nr 1 jakie piękne dziewczyny i kobiety mam w Rodzinie, bo trzeba przyznać, że godzinne przygotowania dały piorunujący efekt i każda wyglądała fantastycznie;
-refleksję nr 2 tym razem o mężczyznach, których jak na lekarstwo ostatnio, a przecież tacy fajni;
-refleksję nr 3 "matko jak ja się zestarzałam skoro one już takie dorosłe";
-refleksję nr 4, że bardzo tęsknię za wakacjami z Babcią i Dziadkiem, domem rodzinnym mojego Taty, szalonymi tańcami wokół ogniska i wszechobecną w mojej rodzinie muzyczno-artystyczną atmosferą;
-refleksję nr 5, że zazdroszczę kuzynkom dopiero początku ich drogi, rozpoczynania liceum plastycznego, studiów, początków życiowych wyborów i zwyczajnej dziecinności w twarzach;
-refleksję nr 6 jak bardzo brakowało mi prawdziwie szczerych uśmiechów na twarzach Bliskich;
itd...

To był dobry czas, w pięknym miejscu. Odkryliśmy Pałac w Nieznanicach, w którym odbywało się przyjęcie komunijne i muszę przyznać, że to piękne miejsce. Takie budynki zawsze mają swoje niezwykłe historie, tajemnicę i klimat, w którym nietrudno poczuć się jak za dawnych lat. Urocze otoczenie, przyroda, starsza dystyngowana dama - właścicielka, pięknie podane, smaczne potrawy i ogromny, łagodny jak baranek pies stanowili dobre dopełnienie tego miejsca. Czasami nieznane warte jest poznania i przeniesienia się na moment jakby w inną epokę.

Zjazd rodzinny dodaję do przemiłych wspomnień wartych powtórzenia.













Część zdjęć wykonała Siostrzyczka, część pochodzi ze strony www.nieznanice.pl.
Warto się wybrać, jeśli ktoś zawita w te okolice. Polecam!

poniedziałek, 12 maja 2014

PROJECT FLOWER

Kiedy byłam mała uwielbiałyśmy z Siostrzyczką zabawy rysowanymi lalkami, dla których trzeba było zaprojektować ubrania, powycinać i przyczepiać na laleczce. Zabawę kontynuowałyśmy z naszą przyjaciółką O., a fantazjom w wymyślaniu papierowych kreacji nie było końca. Tęsknię za tą beztroską, leżeniem na kocu w ogrodzie O. i kreatywnością ot tak! dla zabawy.

A gdyby tak papier zastąpić płatkami kwiatów, jak Grace Ciao? Piękne...

















sobota, 10 maja 2014

CISTECZKOWY POTWÓR

Sobota mija mi pracowicie. Ale to przyjemne zajęcia. Obolałe mięśnie po wczorajszej jeździe konnej rozprostowuję sprzątając dom i piekąc "coś do kawki" na popołudnie. Domownicy węszą już za czymś słodkim, więc niech będzie - mała cukrowa dyspensa na weekend;).

Wczoraj niemal zaliczyłam upadek z końskiego grzbietu. Na swoją drugą lekcję dostałam narowistą Baśkę - vel. Concitta, która nieprzyzwyczajona do lonży wdała się w dziki galop ze mną na grzbiecie;). Wczepiona palcami w grzywę, z paniką w oczach na szczęście utrzymałam się tę krótką chwilę, zanim ktoś zapanował nad koniem.

Tym razem jednak było zupełnie inaczej, pewniej, spokojniej, cieszyłam się jazdą, swobodą, piękną pogodą i rozmowami z nowo poznanymi dziewczynami. Wspaniałe popołudnie. Brakowało mi tego. Odwożąc po lekcji jedną z dziewczynek, pomagających przy koniach, z uwagą słuchałam jej historii o wychowaniu przez Tatę, bo Mama ciągle pracowała, o kupnie własnego konia, o planach studiowania weterynarii... Obca mi zupełnie dziewczynka, gimnazjalistka, tak bardzo wiekowo oddalona ode mnie, a rozmowa z nią przyniosła mi naprawdę dużo radości. Brakowało mi chyba bardzo poznawania nowych ludzi, kontaktu z drugim człowiekiem i zwierzęciem. Konie są jednak wbrew pozorom dość duże, niepokorne, uparte i czasami lekko złośliwe. Concitta podobno ma focha na wszystkich łącznie;). Niemniej jednak została przeze mnie fachowo wyczesana sztywną i miękką szczotką, oczyściłam jej też kopyta, napoiłam i nakarmiłam. Następnym razem muszę pamiętać o kostce cukru - może da się przekupić i posłucha kierującego zamiast brykać po swojemu.

20 minut minęło... maślano-słodki zapach rozchodzi się po domu...Omnomnom:D Może nie wyglądają obłędnie, ale za to smakują całkiem nieźle. A Mama mnie całe życie ostrzega "nie jedz gorącego ciasta"... ;) i jak tu się oprzeć. Przyjemnego weekendu!



piątek, 9 maja 2014

:)

Kolejny burzliwy tydzień za mną. Od jakiegoś zdołowania, po euforię. Od totalnego lenistwa, po pracowite godziny.

Maj póki co, wiąże się z wieloma oczekiwaniami. Wciąż mam wrażenie zawieszenia, niepewności co do dalszego działania, pracy, życia, przyszłości. Dużo wspomnień, dużo przemyśleń, dużo jakiegoś we mnie braku odpowiedzi na pytanie "czy tak już będzie zawsze, aż do emerytury?". Decyzje co do dalszej mojej działalności pewnie zapadną na przełomie tygodnia, tylko wciąż we mnie to takie dziwne oczekiwanie na coś...

Wybrałam się z Mamą wczoraj na babskie ciuchowe zakupy. Nic podobno nie poprawia humoru bardziej niż buszowanie po sklepach. Siedząc tak przy stoliku w kawiarni słuchałyśmy rozmów Pań obok. Obie w trakcie lub po rozwodzie, zadbane, ładnie ubrane, widać, że dosyć zamożne. I opowiadają sobie wzajemnie o tym, jak to nadzorowały budowę domu, zajmowały się dziećmi i jeszcze pracowały, a mąż każdy wieczór spędzał "dodatkowo" w pracy, z kolejnymi seksownymi sekretarkami... A teraz walczą o majątek. Smutne. Tyle ludzi tak jakoś teraz szybko i łatwo odpuszcza staranie o związek, rodzinę, o osobę, z która przecież lata temu zdecydowali się stworzyć dom.Smutne, bo to jeszcze dwie młode kobiety, może zaledwie kilka lat starsze ode mnie, a już z takim bagażem doświadczeń.

Ponure myśli rozwiewam dziś kolejną zapowiedzią "jak utrzymać się na grzbiecie tej kobyłki"... Trzymajcie za mnie kciuki, bo czuję, że znów nie zrozumiem czym jest anglezowanie po Bożemu ;).

piątek, 2 maja 2014

MAJÓWKA

Jak spędzacie majówkę? Pogoda (przynajmniej u mnie) sprzyja aktywności, więc wybralismy się wczoraj z P. na rolki. Wciąż idzie mi to nieudolnie, ale za to napowietrzeni jak się patrzy:D. No i nie zaliczyłam upadku, co jest sukcesem.

Dziś mam chwilę czasu na błądzenie po necie w poszukiwaniu tego, co najciekawsze. Na chwilkę stanęłam przy najmniejszej rzeźbie świata;). Ot taka sobie pestka z oliwki:), a jaka piękna prawda?