Tym razem zawędrowałam w rodzinne strony mojego Taty, do ukochanej małej wsi, gdzie każdego roku spędzałam przecudowne wakacje, kiedy żyli jeszcze Babcia i Dziadek. Miejsce dla mnie wyjątkowe i choć dziś bliskich nieco mniej, odnajduję ich spokój, stąpam ich ścieżkami, wciąż odpoczywam pod rozłożystą wierzbą i ładuję akumulatory na kolejne tygodnie. Mniej komputera... tego i Wam życzę.
Fot.: Siostrzyczka i M.D.
To prawda, wspaniały,"ładujący" czas...
OdpowiedzUsuńŚwietna miejscówka, cóż...byleby internet był i może zdalnie i w takim fajnym miejscu pracować ;)
OdpowiedzUsuń