poniedziałek, 30 listopada 2015

ANDRZEJKOWE OSTATKI

Nie tańczę dziś do upadłego, nie leję wosku i nie wróżę z imion męskich. Dopiero niedawno skończyłam pracować. Za oknem deszcz stuka w parapet, a ja gromadzę ciepło i otulam się zapachami. Zapalam ulubione cotton balls, wyciągam zapomniane nieco ołówki i przygotowuję pierwszy element świątecznych ozdób... W zaciszu piekarnika rosną sobie ciasteczka owsiane, a ja zapełniam kalendarz planami spotkań, próbując pogodzić wszystko to "czego bym chciała", z tym "co ewentualnie da się jeszcze upchnąć". Czas zdecydowanie powinien być z gumy. Naciągałabym sobie tę gumę tu i tam, wcale nie codziennie i nie zawsze, ale np. taki grudzień mogłabym rozciągnąć podwójnie. Celebrować wszystkie wyczekiwane momenty, cieszyć się atmosferą, przygotowywać wymarzone od roku ozdoby, wpisy na bloga i dodatki do prezentów, spotykać się ze wszystkimi przyjaciółmi i znajomymi, a wieczory spędzać z Bliskimi oglądając w końcu całą serię Gwiezdnych Wojen. Nie wiem gdzie mignął mi listopad, podejrzewam, że to samo będzie z grudniem. Na szczęście powoli wygrzebuję się z wszechogarniającego snu zimowego, na rzecz delikatnej, przedświątecznej energii. Dziś nastrojowo u mnie, w zadumie, w świetle migotliwym, w skupieniu.







4 komentarze: