wtorek, 24 lipca 2012

W. SIĘ ŻENI...

W sobotę idę na ślub. W. i jego A. tym razem przed ołtarzem powiedzą sobie tak. Patrząc na te przygotowania, ilość pracy, którą trzeba w to włożyć utwierdzam się w przekonaniu, że nie chcę mieć wielkiego, wystawnego wesela. Coś skromnego, tylko dla najbliższych ludzi i dla nas...Kiedyś, gdzieś, może... Nie marzę o wielkim torcie, sukni jak beza, weselnych zabawach i utrudzonej twarzy o 5 rano... W. kibicuję z całego serca, trzymam za nich kciuki, żeby podołali temu wszystkiemu, ale moje marzenia są zupełnie inne.

Pamiętam ślub D. (chyba 3 lata temu), na którym byłam wraz z S. jako delegacja z pracy.
S. przepłakała ze wzruszenia całą przysięgę, a Państwo Młodzi w tym czasie wesoło chichotali:) Tym razem to D. prawdopodobnie będzie wraz ze mną uczestniczyć w tym wydarzeniu. Łez nie będzie:) Za to szczere gratulacje, radość i podziw... Za odwagę i pewność. Taką prawdziwą.

4 komentarze:

  1. Czy S. była zakochana w Mężu D., że płakała całą przysięgę??? bo nie kumam:D

    OdpowiedzUsuń
  2. płakała, bo się wzruszyła:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że stworzę Ci kiedyś wesele marzeń :-)) (to ja) ;-))

    OdpowiedzUsuń