wtorek, 22 września 2015

CHORWACJA MOJA MIŁOŚĆ CZ. 2 PULA I ROVINJ

Kiedy P. mówił mi o swoich wakacjach w Puli, w wieku chłopięcym, słuchałam go uważnie, ale w mojej głowie nie pojawiał się żaden obraz. Dziś tych obrazów są tysiące. Jest to wielki port z ciężkimi, ogromnymi statkami, jest starożytny amfiteatr, w którego "okna" zagląda słońce, jest słynna łuk będący zapowiedzią krętych uliczek, jest cudowny targ ze wszystkimi swoimi kolorami, smakami i zapachami. Wreszcie jest hala rybna, gdzie po raz pierwszy, na własne oczy, widziałam tuńczyka. Nie, nie w puszce;)...wyłowionego kilka godzin wcześniej.












Z kolei Rovinj to najpiękniejsze miasteczko Istrii. Klimat trochę włoski, urzekający wszechobecnymi galeryjkami, atmosferą życia artystycznego, gdzie na każdym kroku można zobaczyć ludzi tworzących rękodzieło, gdzie mogłabym wydać każdą złotówkę na rzeczy piękne i tak różniące się od chińskich "pamiątek". Podziwialiśmy wspaniały kościół Św. Eufemii, której posąg "odwraca" się w stronę morza zwiastując (podobno;)) piękną pogodę. W ogóle kościoły na Istrii to osobna historia. Zaskoczyły mnie skromnością, wręcz ubogimi, wykutymi w murze i ozdobionymi mozaiką ołtarzami, ciszą i skupieniem. Wracając do Rovinj myślę, że osoby odwiedzające Istrię powinny zobaczyć to miasteczko. I choć ceny również zapierają dech w piersiach, klimat jest jedyny w swoim rodzaju. Polecam spacer brzegiem morza, od strony portu, gdzie można zobaczyć te "googlowe" widoki kolorowych kamienic i wieży kościółka skąpanych w słońcu i tak podobnych do włoskiej Wenecji.












Fot. autorstwa mojego i Siostrzyczki 

A już wkrótce wpis obrazujący artystyczne oblicze odwiedzonych przeze mnie miejsc.
Zaglądajcie. Zapraszam.:)

1 komentarz:

  1. gdyby tak można, jak w Harrym Potterze, jedno zaklęcie i jesteśmy tam z powrotem :)

    OdpowiedzUsuń