wtorek, 2 czerwca 2015

CO ROBIĘ KIEDY MNIE NIE MA

Praca. Jest jej ostatnio sporo, więc nadrabiam wszelkie zaległości. Niewiele się dzieje poza tym. Muszę się zmobilizować do większej aktywności życiowej, bo ciężko ostatnimi czasy. Od dwóch dni 30 minut aerobiku dziennie dzięki mobilizacji O. (:*) Dziś na blogu wpis o nowościach relaksacyjnych, na które mogłam sobie pozwolić w wyrwanych zapełnionych pracą chwilach.

Przede wszystkim dwie interesujące książki, które przywędrowały razem ze mną z osiedlowej biblioteki. Jestem fanką lokalnych bibliotek:) i muszę przyznać, że we własnej bywam regularnie.

Martyna Wojciechowska i jej "Zapiski (pod)różne" zabrały mnie w wiele wyjątkowych miejsc, rozbawiły anegdotkami z podróży i sprawiły, że tak bardzo zachciało mi się wakacji:). W kilka wolniejszych wieczorów zgłębiłam wiedzę na temat wyplatania kapeluszy panama, zwyczajów mongolskich rodzin, czy też kanonów piękna na całym świecie.

Nieco innej wiedzy dostarczył Zbigniew Lew-Starowicz i jego książka "Pan od seksu". I tu wbrew natychmiastowym skojarzeniom książka nie traktuje bezpośrednio o przypadkach z gabinetu znanego Seksuologa, a raczej o jego własnej, prywatnej drodze do wykonywanego zawodu. Dowcipnie, lekko, ciekawie, więc z przyjemnością sięgnę po kolejne książki tego Pana. 

A od niedawna bezwstydnie opycham się truskawkami i rabarbarem. Dlatego dziś zostawiam Wam na pokuszenie kilka "smacznych" kadrów z urodzin mojej (genialnej kulinarnie) Siostrzyczki.





3 komentarze:

  1. Poluję na książkę Martyny - teraz jeszcze bardziej mam ochotę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę warto:) lekka, przyjemna lektura w sam raz na wakacje:)

      Usuń