piątek, 6 czerwca 2014

ROZWIŃ SKRZYDŁA

Kolega M. we wczorajszej rozmowie delikatnie zadrwił z mojego sentymentu wobec byłego miejsca pracy. To prawda lubiłam tamto życie. Może bardziej chodzi tutaj o ludzi, o doskwierający wszystkim brak W., o atmosferę tamtego miejsca. tego wszystkiego bardzo mi brakuje.

Mam swoje tu i teraz, mam życie po i to całkiem miłe życie, z wieloma kolorami, ale też męczącym już oczekiwaniem na zakończenie biurokratycznych batalii, zawieszeniem, troską o ciągłe utrzymanie się na  rynku. Bywa rozmaicie.

I dowiaduję się już oficjalnie, że oddział przeniesiono do ... no właśnie. Moi koledzy w tym momencie znajdują się na początku drogi, którą ja idę już jakiś czas. Co mogłabym im poradzić? Nie denerwujcie się. Z pracą jest różnie. Bywają miesiące idealne, kiedy bez specjalnego wysiłku z Twojej strony, Klienci pchają się drzwiami i oknami. Bywają też miesiące kiedy ogarnia Cię niepokój, bo zamówień nie przybywa. I to wszystko trzeba przetrwać. Jest dokładnie tak, jak w życiu.

Sentyment zostaje, wspomnienia zostają i umiejętności zostają, a dzięki temu czego się tam nauczyłam teraz mogę sama udźwignąć ten biznes. I ciągle nieustannie trzeba go ulepszać, rozwijać uczyć się nowych rzeczy, poznawać nowych ludzi, nie pozwolić sobie na zamknięcie się w 4 ścianach i dłubanie sobie projektów do późnej nocy. Każda praca jest ciężka. Ale miło mieć taką, w której to Ty jesteś swoim własnym szefem.


 

2 komentarze:

  1. fajny tekst, bo akurat jestem na etapie planowania własnego biznesu. Niemożliwie się boję, ale powtarzam, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana i tego samego życzę Tobie!


    Pozdrawiam serdecznie,
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co bać - trzeba działać. Życzę Ci powodzenia i dużo radości z bycia samemu sobie szefem:) Za rok sam zobaczysz, że nie było tak źle:)

      Usuń