niedziela, 30 marca 2014

Z WYSP

Od naszego ostatniego spotkania minęło ponad pół roku, a mam wrażenie jakby byli tu kilka dni temu. Nic się nie zmienili. Wciąż zarażają entuzjazmem, radością i miłością, która widoczna jest między nimi na każdym kroku. Jedni z niewielu par, które pasują do siebie idealnie. Rozmawiamy długo, a godziny mijają jak chwila. Zbyt szybko. Pozostaje po nich uśmiech na mojej twarzy i prezenty: torba z zabawnymi dziewczynami, angielska koszulka, ulubione ciastka i ramka, w której pewnie wkrótce pojawi się nasze wspólne zdjęcie. Odlatują nad ranem do siebie, do domu, z którego wciąż tęsknią do Polski. Już za kilka lat będą tak niedaleko.

A zegar wciąż tyka i słyszę go coraz wyraźniej...

M. wprawił moje intelektualne komórki w złość. Bitwa na argumenty starające się udowodnić, że w życiu nie chodzi o naturę, zapewnienie bytu i zdolność przetrwania, ale o miłość. Dużo we mnie ostatnio myśli nad jej istotą i sensem. Nad jej definicją i istnieniem.

Tęsknię za W....po prostu. Jak za przyjacielem.

Małe okruszki szczęścia pozwalają mi uświadomić sobie, że mam za co być wdzięczna. Mimo, że nie wszystko układa się tak, jak powinno - mam dużo powodów do uśmiechu. Muszę o tym pamiętać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz