czwartek, 4 lipca 2013

PRZECZYTAŁAM...

50 odcieni Grey'a za mną. Przeczytałam z prostej przyczyny. Dostałam książkę na urodziny od Przyjaciółki. Już wiem o co tyle krzyku, skrajnie złych i wyjątkowo dobrych emocji.
I jestem w tym gdzieś pośrodku.

Na pewno nie podoba mi się język, którym momentami operuje E.L. James. Główna bohaterka Anastazja używa wciąż zwrotów "O rany, rany Julek, o święty Barnabo (to ostatnie wyjątkowo mnie, Siostrzyczkę i O. rozbawiło dawno temu). Książka jest przesycona erotyką, niektórym może się wydać perwersyjna, ale ja jej tak nie odebrałam. Historia, sama w sobie, mogłaby być interesująca, rzesze kobiet na pewno myślą i fantazjują o mężczyźnie takim jak Grey, mimo całego jego pokręconego wnętrza. Może zbyt przesłodzona miejscami, banalna w swojej strukturze, ale czyta się dość dobrze. A jeśli rzeczywiście wielu związkom wprowadziła trochę pikanterii do sypialni, to cóż w tym złego? Byłam sceptyczna, owszem. Przeczytałam, poznałam i już wiem. Może nie jestem jakąś zagorzałą fanką,ale uważam, że nie ma w niej niczego ani bulwersującego, ani skandalicznego, ani zasługującego na całe elaboraty oburzonych autorek z wyższej półki. Kiedy ktoś kocha i jest kochany, ma urozmaicone, ciekawe życie ze swoim partnerem po prostu przeczyta i pomarzy chwilę, że fajnie by było przez moment być tak nieprzyzwoicie... bogatym;).

Jeden z kandydatów do roli Grey'a. Chyba najbardziej pasujący wg mnie, o ile byłby w stanie nadać swojemu spojrzeniu stalowy odcień.



2 komentarze:

  1. Nie czytałam, nie ciągnie mnie, bo mam cały "kanon" do odrobienia, ale podoba mi się Twoja opinia-taka bez spinki, by ratować świat. Jak kogoś bawi Grey to niech czyta, wolność. Ja tam np. nie mogę czytać, oglądać i słuchać alternatywy, OFF-u i sztuki nowoczesnej cały czas bo mi gorzej. Przeplatam z mainstreamem :D i mi niezwykle z tym dobrze :) Po za tym pozdrawiam Cię Kredko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D dzięki i też pozdrawiam ciepło:D

    OdpowiedzUsuń