wtorek, 16 kwietnia 2013

PODRÓŻY CIĄG DALSZY

Najtrudniej streścić w pigułce 3 wspaniałe dni podróży i wszystko co się widziało i czego doświadczyło.

Kraj// Jest w nim coś takiego, że czuję się tam jak w Polsce. A może po prostu to miasto miało taki szczególny klimat, bo oprowadzali nas wspaniali przyjaciele. Zapamiętam wszechobecne czerwone budki telefoniczne, typową angielską pogodę(na szczęście tylko przez kilka godzin padał deszcz), piętrowe autobusy, lewostronny ruch (do którego jakoś nie potrafiłam się przyzwyczaić), podział kranów z zimną i ciepłą wodą (...?...poranne
i wieczorne mycie zębów to istna uciecha, bo o dziwo prysznic już z wodą mieszaną),
ale również sporo śmieci, których niestety nikt nie zbiera. To taki kraj, w którym spotkać można wiele różnych kultur w jednym miejscu, gdzie Hindusi, Czarnoskórzy, Skośnoocy
i rodowici Anglicy piją razem piwo w pubach i pracują ramię w ramię. Kraj kontrastów,
ale i zarobków, które kuszą Polaków (czemu jakoś już się nie dziwię). Można więcej, bardziej, łatwiej... Ale i bywa samotniej, trudniej, obco.

Ludzie// Sobotnie wieczory zachęcają do wyjścia na ulicę. A na niej prawdziwe tłumy... kobiety na niebotycznie wysokich obcasach, ze spódniczkami w rodzaju " gdzie się podziała spódniczka";), z mocnym makijażem i równie mocnym tapirem na głowie ruszają na podryw... Miły starszy Pan proponuje mojej Siostrze małżeństwo z jednym ze swoich dwóch "wolnych" synów... spodobała mu się Polka biegająca z aparatem po pubie i fotografująca wszystko i wszystkich. Za chwilę delikatnie wycofa się do swojego stolika, kiedy nadejdzie partner Siostrzyczki A..

Ciekawostki// Zaproszeni przez naszych Przyjaciół udajemy się do restauracji, w której pieścimy nasze podniebienia kuchnią z całego świata. Po raz pierwszy próbuję prawdziwych sajgonek, kuchni indyjskiej z całym bogactwem ostrych smaków, zostaję fanką pierożków Dim Sum, chłonę wzrokiem tiramisu, lody różane i angielski pudding, bo w żołądku miejsca już brakuje. Zachwycam się wystawami sklepowymi i aranżacją przestrzeni galerii handlowej, targiem, biblioteką z pięknymi rzeźbionymi drzwiami, typograficznymi tablicami i setkami kartek z rozmaitych okazji (nawet zwolnienia z pracy). Odkrywam nowy ulubiony sklep, gdzie każda bluzka wydaje się uszyta na mnie (kobieca próżność zostaje zaspokojona prezentem od P. ;*), odwiedzam z Siostrzyczką miejsca, w których kilka lat temu przeszła niezłą szkołę życia...

Przyjaciele// No i Oni Kochani Moi. I Ci odwiedzani i Ci towarzyszący. Nie odbyłabym tej podróży, gdyby nie bilety samolotowe w prezencie od Siostrzyczki (Dziękuję baaardzo:*). Spędziłam te fantastyczne dni razem z P., Siostrzyczką i A., a ich towarzystwo nie raz mnie ubawiło i odprężyło maksymalnie. Odwiedzani A. i M. ugościli nas naprawdę wspaniale, byli nieocenionym źródłem opowieści o mieście, kraju, ludziach i zwyczajach. Pokazali nam Anglię z najlepszej strony i z całego serca im dzisiaj dziękuję za zaproszenie i wspaniały czas spędzony razem.

Po takiej dawce emocji ciężko znów wdrożyć się w zwyczajne życie i pracę. Potrzebowałam restartu i tam dostałam go w całej rozciągłości. I powiem Wam, że naprawdę przyjemnie jest podróżować. I wracać z takich podróży do domu, z pamiątkami, opowieściami
i uśmiechem.















Fot. Siostrzyczka, ja, A.

3 komentarze:

  1. Oj jaka smaczna ta pigułka :) nie mogę się doczekać całego blistra ;))) no i świetne zdjęcia, które dopełniają opowieść :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi to wszystko super, też chcę na taką wycieczkę! ale teraz wracaj do codziennego podsyłania inspiracji :P

    OdpowiedzUsuń