sobota, 7 lipca 2012

W KRAINIE CZARÓW...

Dzień intensywnych wrażeń, spędzony na basenie, a później w pewnym magicznym miejscu. Z moją siostrą i naszą przyjaciółką odwiedziłyśmy dom wyjątkowej kobiety - L. Wspaniale było siedzieć wieczorem na tarasie, czuć pod stopami chłód drewnianych desek, w powietrzu zapach trawy, a w uszach dzwoniącą ciszę przerywaną tylko przez odgłosy przyrody. Dobrze było śmiać się z żartów dwójki małych urwisów, próbować zdobyć ich zaufanie, czy huśtać się z nimi na huśtawce zupełnie jak za dawnych lat. Pochłonęła mnie ta magia przepięknych zielonych okiennic, jasnych otwartych przestrzeni i zdolności plastycznych pani domu, które przejawiają się tam w każdym nawet najmniejszym szczególe. I choć nie zawsze życie w takim miejscu bywa idealne ten wieczór sprawił, że każda z nas pomyślała jak dobrze będzie kiedyś mieć taki dom. Miejsce własne, w które włożymy tyle serca...

A rano dostałam od siostry piękną książkę...ale o tym może już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz