Czas spędzany na fotografowaniu, rysowaniu, czy czytaniu książek uwielbiam. Wciąż mam do siebie żal, że w toku codziennych obowiązków nie zawsze wystarczy mi dnia na realizację pasji. Nigdy nie biorę udziału w blogowych wyzwaniach typu "przeczytaj 100 książek", "zrób codziennie jedno zdjęcie" itd... ponieważ z góry wiem, że nie dotrwam do końca. Czasami zdarza mi się czytać dwie książki równocześnie, jednak pewnie nigdy nie pobiję w tym M., który potrafi podzielić uwagę na jeszcze więcej historii. I tu pewnie też odzywa się moje lenistwo, bo czasem, zamiast kreatywnie spędzić czas, tworząc niesamowity obraz wolę pójść na spacer, czy obejrzeć ulubiony serial, leżąc na własnej kanapie.;). To chyba bardzo slow:D.
Realizacja własnych pasji, jakiekolwiek one będą, jest czymś fantastycznym. Chapeau bas, osobom, które mają w sobie tyle samozaparcia, by robić to w każdej wolnej chwili, ja chyba do nich nie należę. Czy powinnam się zmuszać? Znajdować codziennie choć 15 minut na bycie slow? Pewnie tak, ale co, jeśli życie pędzi jednego dnia jak szalone i nie mam nawet kwadransa na zrobienie herbaty? A czy nie będzie w końcu tak, że zmuszając się do czegoś, tracimy w rzeczywistości całą przyjemność?
Idea zdrowego odżywiania atakuje mnie zewsząd. Facebook od rana bombarduje zdjęciami koktajli na przebudzenie, Instagram pokazuje targi ze zdrową żywnością, a z Internetu dowiaduję się, że nasiona chia to już niemodne, bo na topie teraz młody jęczmień. Moje posiłki są w miarę regularne, zdrowe, zawierają sporo warzyw i owoców, nieco mniej ryb, nad czym wciąż ubolewam, ale też, jak to posiłki domowe - bywają ciężkie, bo uwielbiam zwykły barszcz z uszkami, pomidorową, rosół, schabowego z kapustą, czy rolady. I nie uważam, że od tego, że czasem to zjem, zamiast surówki i zielonego smoothie, stanie się coś złego. Umiar we wszystkim jest chyba najważniejszy.
Nie dajmy się zwariować w tym całym slow food. Owszem, znajdujmy czas na wspólne gotowanie, starajmy się korzystać z sezonowych warzyw i owoców, jeść z umiarem i zdrowo, ale też po prostu to, na co akurat mamy ochotę i smak.:). Jedna, może bardziej kaloryczna zupa, ugotowana z serca przez Mamę, czy Babcię, na pewno będzie smakowała o niebo lepiej niż "modna na każde śniadanie" owsianka, do której należy się przekonać, choć osobiście wolałoby się np. jajo na miękko.
Lubię czerwony lakier na paznokciach, zapach ulubionych, podarowanych mi przez P. perfum, miękkość skóry po użyciu dobrego balsamu. Lubię czasem zamówić sobie pudełko próbek kosmetycznych i wypróbować coś nowego. Fajnie, jeśli kosmetyki są naturalne, nie testowane na zwierzętach itd.. Nie podzielam jednak szaleństwa sprawdzania każdej etykiety, używania tylko tej marki, której produkty akurat są na topie, czy konieczności zakupu akurat tego ubrania, bo ma w składzie ekologiczną bawełnę.
piękne rysunki i mądry tekst :)
OdpowiedzUsuńDzięki Sis:*
UsuńTak, zgadzam się że umiar we wszystkim jest potrzebny, także w byciu "slow" :).
OdpowiedzUsuńLubię Twoje podejście do zwariowanej rzeczywistości ;)
Dziękuję bardzo mi miło:*
Usuń