poniedziałek, 30 listopada 2015

ANDRZEJKOWE OSTATKI

Nie tańczę dziś do upadłego, nie leję wosku i nie wróżę z imion męskich. Dopiero niedawno skończyłam pracować. Za oknem deszcz stuka w parapet, a ja gromadzę ciepło i otulam się zapachami. Zapalam ulubione cotton balls, wyciągam zapomniane nieco ołówki i przygotowuję pierwszy element świątecznych ozdób... W zaciszu piekarnika rosną sobie ciasteczka owsiane, a ja zapełniam kalendarz planami spotkań, próbując pogodzić wszystko to "czego bym chciała", z tym "co ewentualnie da się jeszcze upchnąć". Czas zdecydowanie powinien być z gumy. Naciągałabym sobie tę gumę tu i tam, wcale nie codziennie i nie zawsze, ale np. taki grudzień mogłabym rozciągnąć podwójnie. Celebrować wszystkie wyczekiwane momenty, cieszyć się atmosferą, przygotowywać wymarzone od roku ozdoby, wpisy na bloga i dodatki do prezentów, spotykać się ze wszystkimi przyjaciółmi i znajomymi, a wieczory spędzać z Bliskimi oglądając w końcu całą serię Gwiezdnych Wojen. Nie wiem gdzie mignął mi listopad, podejrzewam, że to samo będzie z grudniem. Na szczęście powoli wygrzebuję się z wszechogarniającego snu zimowego, na rzecz delikatnej, przedświątecznej energii. Dziś nastrojowo u mnie, w zadumie, w świetle migotliwym, w skupieniu.







czwartek, 26 listopada 2015

PRZYZNAJĘ SIĘ...

Wzruszam się bardzo łatwo. Zawsze myślałam, że ze mnie to taka twarda babka, szorstka, trochę złośliwa czasem, bez sentymentów. A jednak bywa, że zaszklą mi się oczy na filmach, reklamach, słuchając muzyki uderzającej gdzieś głęboko... Daję się porwać magii świąt. Może jeszcze nie pełną parą, ale zamieszczam tutaj dwie historie, które mocno przypominają mi po co w ogóle są Święta.






wtorek, 10 listopada 2015

GDZIE JA JESTEM?

Oj nie wiem nawet co napisać, tak bardzo przeciągnął się czas "niebycia" blogerem. Brak mi tego bardzo. Wciąż w planie przeniesienie bloga na inną platformę, zmiana szaty graficznej, ruszenie z kopyta z pisaniem, kreatywnością, czerpaniem przyjemności z dzieleniem się z Wami tym co lubię, czytam, oglądam, podziwiam, każą magiczną chwilą i fajnym czasem z Bliskimi. Czas... pojęcie tak ograniczone w ostatnim czasie, gdy pracy sporo, a jeśli nie, to starania o nią, gdy w perspektywie przeprowadzka, gdy życie biegnie naprzód z prędkością światła. Wczorajsze urodziny P. takie przyjemne, tak inne niż zwykle... a jednocześnie rocznica, kolejny rok bez W. i myśli o jego Bliskich. Jesienią wraca do mnie często zadumanie nad przeszłością, tęsknota za M., D. i M., za biureczkiem obok D., za zaciekłymi dyskusjami z chłopakami z pracy... Mimo, że to już było tak dawno, wciąż wraca. Jak ja, tutaj.

Chwilowa przerwa nie ma nic wspólnego z tym, że nie chcę już być tutaj, w sieci. Po prostu żyję:),
w zabieganiu owszem, ale może czasem taka przerwa od wirtualnego świata jest nam potrzebna.