niedziela, 29 czerwca 2014

GDY DZIEWCZYNY ŚWIĘTUJĄ...

Męski świat rządzi się własnymi prawami. Są w nim rozmowy o samochodach, technologii, kobietach, sporcie itp. Są pewnie w większości chipsy, piwo i przekąski przygotowane "na szybko".

Kiedy kobiety spotykają się we własnym gronie jest w tym odrobina magii. Tym razem jest świętowanie mojego sukcesu, jest szampan i truskawki, są pieczone przeze mnie (obecnie niemal co weekend) babeczki z agrestem, są rozmowy na najdziwniejsze tematy, przy których zaśmiewamy się do łez... Dobrze mieć takie Przyjaciółki.








A sobotni dzień spędzam w towarzystwie Rodziców w Beskidach, w naszym ulubionym miejscu. I to też jest dobry czas, pełen radości. Zatrzymuję się na chwilę i celebruję momenty... czas z Nimi, niedzielne leniwe popołudnie z moim P., radosne pogawędki z nowymi znajomymi na kursie, smsy od Przyjaciółki. W mojej głowie klisza nigdy się nie skończy... Nawet jeśli Kogoś nie ma już tutaj, tam ma wciąż swoje stałe miejsce.



czwartek, 26 czerwca 2014

ZMIANY

Zbliżają się wielkimi krokami, gigantycznymi wręcz. Również te blogowe... Dzieje się teraz sporo, ale jak już to ogarnę to będzie całkiem sympatycznie - mam nadzieję;). Uczestniczę teraz w szkoleniu "Przedsiębiorczość z modułem księgowości" wraz z 12 ciekawych osób, z których każda reprezentuje odmienną działalność. Dziewczyna - radca prawny - o gigantycznej wręcz wiedzy praktycznej, którą mogłaby zagiąć niejednego, cała grupa ludzi, którzy powinni razem postawić niejeden dom, od projektu, po nadzór budowlany, aż po dachy i projekt wnętrz, księgowa - przemiła 35 latka, która zaopatruje nas w kobiecą prasę, tak na wypadek nudy;) i Pani Kosmetolog od masaży i pielęgnacji ciała, z którą dojeżdżam na zajęcia, i z którą chyba nawet się zaprzyjaźniłam. Ciekawe, niebanalne osobowości. I jeśli wcześniej myślałam, że np. kosmetologia nie jest dziedziną wymagającą wybitnych zdolności - teraz wiem, że myliłam się ogromnie. Ilość niezbędnej wiedzy jest ogromna. Szkolenie przebiega w atmosferze anegdotek " z życia wziętych" wraz z godzinami nudnych zajęć praktycznych z programu Symfonia, które raczej każdy chce tylko zaliczyć, bo większość powierzy prowadzenie spraw księgowych osobom bardziej kompetentnym. Niemniej jednak ciekawych informacji multum. Jeśli przyswoję choć połowę z nich, prowadzenie firmy nie powinno być takie straszne. Zresztą życie zweryfikuje, bo za rok czy dwa...;) kiedy ZUS nie będzie już preferencyjny... to dopiero będzie jazda:) bez trzymania i na pełnych obrotach. Tymczasem wracam projektować logo;) chyba nawet trochę zaczęło mi się podobać... choć zapewne jutro się to zmieni.

No i w ferworze zupełnie pominęłam fakt, że minęły 2 lata blogowania... czas na zmiany na blogu, zdecydowanie!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

NAKARMIENI SŁOWAMI

Dobry pomysł na tematykę bloga, zdjęcia, scenariusza, czy książki decyduje o jego sukcesie. Nie jest łatwo znaleźć swoją niszę, coś czego jeszcze nie było. Niedawno Siostrzyczka podrzuciła mi link do prac niezwykłej amerykańskiej graficzki. Pamiętacie blog "From movie to the kitchen"? Autorka prezentuje nam potrawy pochodzące z filmów i seriali. Ten pomysł chwycił i przyniósł Paulinie Wnuk tytuł Blogerki Roku. Podobnie pomyślała Dinah Fried. Prezentuje ciekawe stylizacje potraw ugotowanych przez siebie, których przepisy pochodzą z literatury. Mamy tutaj wspaniale nakryty stół z "Alicji w Krainie Czarów", pieczone jajka z "Tajemniczego ogrodu", czy przyjęcie w stylu "Wielkiego Gatsbiego". Smacznie i interesująco.



– Proszę, poczęstuj się winem – rzekł bardzo grzecznie Szarak Bez Piątej Klepki. Alicja spojrzała na stół, ale nie zauważyła na nim nic prócz herbaty.
Alicja w Krainie Czarów


Pieczone jaja były nieznanym, a wykwintnym przysmakiem, pieczone zaś, ogromne gorące kartofle z solą i świeżym masłem były potrawą godną samego króla lasów…
Tajemniczy ogród


 Na stołach bufetowych, ozdobionych połyskującymi przystawkami, pieczone szynki w korzennych sosach tłoczyły się obok pstrokatych sałatek, kiełbasek w cieście oraz indyków zaklętych w ciemne złoto.
Wielki Gatsby


Heidi


Dziewczyna z tatuażem


Moby-Dick

czwartek, 12 czerwca 2014

WSPOMNIENIA

Po raz pierwszy w Jej obecnym, nowym życiu. Siedzimy w tajemniczym ogrodzie, słońce prześwieca przez czereśniowe listki... Tym razem upiekła dla mnie ciasto z tych właśnie czereśni, doskonałe w towarzystwie wody z cytryną i miętą. Powoli, niespiesznie, leniwie... Jej córeczka z taką beztroską biega po ogrodzie... tutaj wszystko jest jakieś inne, dom w mieście, a jednak tak bardzo poza. Opowiada o pracy, życiu, mężu i Rodzicach. Są w tych słowach radości i smutki - jak u każdego. Wracam z podarowaną plecioną bransoletką i słoiczkiem szafranu z podróży do Egiptu. Drogocenne skarby namacalne i te w duszy, w myślach, w odczuciach po tej wizycie. Tęsknimy obie za czasem przeszłym, beztroskim. Mimo, że w życiu przyjemnie i toczy się własnym rytmem, wciąż jakaś nostalgia.



poniedziałek, 9 czerwca 2014

CZAS ZATRZYMANY

Jest w jego obrazach coś niezwykłego, zwłaszcza w tych lewitujących. Taki czas zatrzymany, jak z baśni 1000 i jednej nocy.

Chwila oddechu, dawno nie przeglądałam tak po prostu sieci, w poszukiwaniu inspiracji. Lato w pełni. N. napisała dziś, że korzystają ze słońca i podróżują z mężem i córeczką. Pomyślałam, że dawno już nie wybrałam się w podróż, a przecież bardzo lubię pakować walizki. To chyba dobry moment chociaż na krótki podróżniczy weekend.












piątek, 6 czerwca 2014

ROZWIŃ SKRZYDŁA

Kolega M. we wczorajszej rozmowie delikatnie zadrwił z mojego sentymentu wobec byłego miejsca pracy. To prawda lubiłam tamto życie. Może bardziej chodzi tutaj o ludzi, o doskwierający wszystkim brak W., o atmosferę tamtego miejsca. tego wszystkiego bardzo mi brakuje.

Mam swoje tu i teraz, mam życie po i to całkiem miłe życie, z wieloma kolorami, ale też męczącym już oczekiwaniem na zakończenie biurokratycznych batalii, zawieszeniem, troską o ciągłe utrzymanie się na  rynku. Bywa rozmaicie.

I dowiaduję się już oficjalnie, że oddział przeniesiono do ... no właśnie. Moi koledzy w tym momencie znajdują się na początku drogi, którą ja idę już jakiś czas. Co mogłabym im poradzić? Nie denerwujcie się. Z pracą jest różnie. Bywają miesiące idealne, kiedy bez specjalnego wysiłku z Twojej strony, Klienci pchają się drzwiami i oknami. Bywają też miesiące kiedy ogarnia Cię niepokój, bo zamówień nie przybywa. I to wszystko trzeba przetrwać. Jest dokładnie tak, jak w życiu.

Sentyment zostaje, wspomnienia zostają i umiejętności zostają, a dzięki temu czego się tam nauczyłam teraz mogę sama udźwignąć ten biznes. I ciągle nieustannie trzeba go ulepszać, rozwijać uczyć się nowych rzeczy, poznawać nowych ludzi, nie pozwolić sobie na zamknięcie się w 4 ścianach i dłubanie sobie projektów do późnej nocy. Każda praca jest ciężka. Ale miło mieć taką, w której to Ty jesteś swoim własnym szefem.


 

czwartek, 5 czerwca 2014

BLOSILESIA

Z domu zawsze warto wyjść. I poznać kogoś nowego, choćby 1 osobę. To zawsze ciekawe doświadczenie. Na spotkaniu bloSilesia byłam po raz pierwszy. I muszę przyznać, że to doświadczenie należące do tych przyjemniejszych. 4 ciekawe, inspirujące osoby i ich zbiór porad i relacji z prowadzenia bloga, mnóstwo ludzi prowadzących swój własny blog, klimatyczna kawiarnia, przepyszna babka w towarzystwie herbaty zielonej z opuncją, niebanalne osoby i moje kochane dziewczynki:), dzięki którym to popołudnie było jeszcze ciekawsze. Same spotkania bloSilesia interesujące i zrzeszające wielu śląskich blogerów. Duże podziękowania należą się ekipie pracującej przy ich organizacji. Na zakończenie filmik, podczas którego nawet widać moją ucieszoną twarz:D

wtorek, 3 czerwca 2014

JAK TO GWIAZDA NA WIEŚ ZAWITAŁA

Tyyyyyle ostatnio wydarzeń miłych, jedno po drugim, że na napisanie bloga brak czasu. Kiedy w końcu nadarzy się okazja chciałoby się o wszystkim.

Do mojej małej mieścinki, gminy, czy jak ją inaczej nazwać, zawitał w ostatni weekend znany góralski zespół na Z... Trudno ogarnąć rozszalały tłum nastolatek, który napierał na barierki i omdlewał, kiedy tylko wokalista zbliżał się nieznacznie do krawędzi sceny. Po wysłuchaniu koncertu, który trzeba przyznać, udał im się całkiem nieźle, zakupiliśmy płyty i oczekiwaliśmy na gwiazdę wieczoru, która to gwiazda obiecała rozdać autografy na owych płytach. Tłum rozszalałych gimnazjalistek otoczył naszego S., a ten grzecznie pozował do zdjęć, podpisywał płyty, widokówki, portfele, koszulki i co kto tam jeszcze w swej fantazji wyciągnął. Na wspólne zdjęcie załapała się nawet moja Mama;).

Muszę przyznać, że wielki artysta okazał się skromnym, miłym człowiekiem, bardzo zamkniętym w swoim świecie, nie nawiązującym kontaktu wzrokowego, wrażliwym i niezwykle zdolnym i... jak na znanego celebrytę, bardzo normalnym. Cierpliwie pozował do zdjęć i rozdawał te autografy, aż do końca zbiorowej histerii, potem grzecznie się pożegnał i odjechał do innej mieściny, na inny koncert plenerowy. A lokalny festyn trwał nadal zakrapiany piwkiem i zagryzany grillowaną kiełbaską, przy akompaniamencie nieco już podchmielonych "artystów"...




A dziś wybieram się z Siostrzyczką i Przyjaciółką O. na spotkanie blosilesia, czyli spotkanie blogerów na Śląsku. Fajna inicjatywa, która ma już swoją historię. Ja będę w nim uczestniczyć po raz pierwszy i mam nadzieję spędzić ciekawy, inspirujący wieczór i posłuchać opowieści osób, które o blogosferze wiedzą dużo więcej niż ja. Relacja wkrótce. Tymczasem słonecznego wtorku dla Was, bo to co serwuje nam ostatnio pogoda skłania wyłącznie do zakopania się pod kołdrę i nie wystawiania spod niej nosa, nawet na milimetr. Tak właśnie spędziłam wczorajszy wieczór przez dwie godziny oglądając "Sex w Wielkim Mieście". ;) Dziś się ukulturalniam i uspołeczniam. :)